Jeden pan w łódce, nie licząc psa

Dmuchany kajak, pies na pokładzie, radio do kontaktu, a cel – przepłynięcie Kanału Gliwickiego i dalej Odry! Krzysiek Czoba, dyrektor Pionu IT, w długi majowy weekend pokonał kajakiem około 60 km przed wielką, planowaną na przyszły rok wyprawą drogą wodną do Amsterdamu. Poznajcie naszego kolejnego człowieka z pasją!
Zamysł Krzyśka był taki, by podczas samotnej wyprawy wykorzystać i sprawdzić sprzęty oraz urządzenia dostępne w popularnych sklepach sportowych, jak i zweryfikować własną kondycję. Znaleźć też taką aktywność, aby bez przeszkód mógł z niej skorzystać pies Krzyśka – trzynożny Łatek. W drodze powrotnej natomiast sprawdzić czy z psem i całkiem sporym bagażem da się skorzystać z publicznych środków lokomocji.

Radio wzbudzało sporą sensację

Plan: drogą wodną dotrzeć do Wrocławia. Zabrakło jednak czasu, a i okazało się że wystawianie kajaka na słońce zdeformowało go, uniemożliwiając dalszą podróż. Z planowanych 180 km Krzysiek pokonał więc 1/3 trasy, co zabrało mu cztery dni.
Wodowanie kajaka odbyło się w Dzierżnie. Najwięcej miejsca zajęły puszki dla psiaka. W kajaku zmieścił się jeszcze podstawowy bagaż, niewielki namiot i zapas jedzenia na dwa dni. I tak jednak największą sensację (oprócz psa na pokładzie!) wzbudzało radio, przez które Krzysiek komunikował się z obsługą śluz. Tylko na szlaku Kanału Gliwickiego jest ich sześć, a na Odrze – ponad 20. Każde śluzowanie zabiera około 20 minut i kosztuje niewiele ponad 4 złote. Ciekawostką jest także konieczność pokonania tzw. syfonu Kłodnicy, czyli jej skrzyżowania z Kanałem Gliwickim.

Kajak napędzany energią słoneczną – budowa trwa!

Z technicznego punktu widzenia Kanał Gliwicki nie jest trudny do przepłynięcia. Przeraża jedynie zanieczyszczenie brzegów w niektórych miejscach. Na szczęście, ma też bardzo piękne odcinki, nieomal przypominające mazurskie klimaty. Już przy samym Dzierżnie jest Półwysep Kormoranów. Gniazdujące tu ptaki nie boją się człowieka i pozwalają dość blisko do siebie podpłynąć. Z kolei Odra jest uboga w wodę, praktycznie nie ma w niej nurtu. Stąd w ciągu godziny byłem w stanie raptem pokonać około 4 kilometrów pod wiatr. Wiatry wieją na ogół z południowego-zachodu. Nocowałem na dziko, co pewnego ranka zakończyło się odwiedzinami stada byków. Oj, trochę strachu było… Trasę zakończyłem dwadzieścia kilka kilometrów przed Opolem, skąd pociągiem wróciłem do Gliwic – opowiada Krzysiek.

Bogatszy o doświadczenia Krzysztof już planuje kolejne samotne wyprawy kajakiem. Oczywiście, nie byłby sobą gdyby nie starał się wprowadzać technologicznych nowinek. Jeszcze latem tego roku zamierza dotrzeć tak jak pierwotnie planował – kajakiem do Wrocławia. Tyle, że kajak ma być wyposażony w baterie solarne! Plan na przyszły rok to z kolei Amsterdam przez Niemcy – niespełna 1500 km. Kolejny cel podróży to… Marsylia nad Morzem Śródziemny, czyli 4 tys. km!

Stopy wody pod kilem Krzysiek!

(300)