Osiem maratonów na koncie, a w planach dwa ultramaratony – i to w tym roku!
Biegnij, Teresa, biegnij!
Teresa Brzozowska, nasza firmowa „torpeda”, kobieta dla której przebiegnięcie maratonu wydaje się drobnostką i czynnością tak naturalną jak robił to Forrest Gump. Na facebookowym profilu Etisoft Running Team co rusz oglądamy ją na podium czy to na dłuższych, czy krótszych biegach. W tym roku będzie świętować pięćdziesiątkę i nie wstydzi się o tym mówić. Na koncie ma osiem maratonów, a w tegorocznych planach dwa ultramaratony i dwa maratony. Coraz częściej można ją spotkać biegającą (niejednokrotnie razem z Adamem Jeżewskim) po górach. Nam pozostaje zapytać:
Teresa – jak Ty to robisz?
Teresa jest pracownikiem jakości w Etisofcie, pracuje na naszej wysuniętej placówce w Jaworznie, w Graffiti. Jak wspomina:
Jako nastolatka nie uciekałam z lekcji w-f, zawsze lubiłam bieganie, jazdę na rowerze oraz inne formy aktywności. Dobrze trafiłam – moja „druga połowa” jest także aktywnym sportowcem. Uważam, że bieganie idealnie pomaga na stres oraz oderwanie się od czasami trudnej rzeczywistości. Jednak z bieganiem „na ostro” ruszyłam dopiero po czterdziestce i to właściwie przez przypadek. O odwiezienie na zawody poprosił nas mój brat – maratończyk. Spodobała nam się atmosfera i radosne, choć zmęczone twarze uczestników. Zobaczyliśmy, że na metę dobiegają osoby starsze od nas, odbywa się to w bardzo różnych stylach, więc… Zrobiliśmy u lekarza badania i… ruszyliśmy. To był rok 2010. Pierwsze dwa kilometry były ciężkie. Zmęczenie, lekki stres. Niestety, odbiły się lata spędzone „za kółkiem”.
Nie tylko dla cyborgów
Nasza koleżanka rozpisała więc sobie treningi i kolejne kilometry pokonywała bez napięcia, sukcesywnie zwiększając dystans. Po mniej więcej roku przygotowań stanęła na starcie półmaratonu w Bytomiu. Pierwsze zawody i od razu sukces! Była euforia, endorfiny i konkluzja, że to nie jest dyscyplina tylko dla cyborgów. Na kolejnym półmaratonie – w Krakowie – brakło Jej 2 sekund na przełamanie magicznej bariery dwóch godzin. Dała sobie rok na budowanie kondycji na półmaratonach. Poczuła się na tyle pewnie, że po tym czasie ruszyła na trasę „królewskiego dystansu” w Budapeszcie.
Pamiętam pogodowe szaleństwo. U nas wtedy padał śnieg, a tam był upał. Swój pierwszy maraton przebiegłam ze sporym zapasem siłowym. Nie miałam też „ściany” jaka najczęściej przydarza się maratończykom około 35 kilometra. Teraz każdy bieg to dla mnie przede wszystkim radość. Nie spalam się, nie napinam. Moim celem jest meta, ale bez nerwów. Cieszy mnie, bo odkryłam przyjemność z biegania po górach. Już po nich nie chodzę, a pokonuję biegiem. Miałam duża frajdę, gdy razem z Adamem Jeżewskim biegliśmy Rzeźniczka w Bieszczadach, trasę naznaczoną wieloma przewyższeniami. Mam to szczęście, że bieganie przychodzi mi dość łatwo i w dobrym czasie – opisuje Teresa, która w ubiegłym roku zdobyła Koronę Półmaratonów, czyli 5 półmaratonów w wybranych miastach, dość odległych od siebie. Takie wyjazdy integrują i pozwalają na „zwiedzanie przez bieganie”.
Marzenie o Atenach – tam się wszystko zaczęło
Jaka jest metoda Teresy na utrzymanie formy? Biega 2-3 razy w tygodniu, minimum po ok.10 km. Pamięta o stretchingu i należytym odpoczynku. W weekendy wygospodarowuje czas na maksymalnie 25 km trasę. Wie, że musi pracować nad równomiernym oddechem, bo ma on tendencję do wpadania w szalony rytm. Przed nią wyzwanie w postaci ultramaratonu w Karkonoszach (58 km) oraz 64 km na Festiwalu w Krynicy. Marzenie? Maraton w Atenach. Wbiec tam, gdzie się to wszystko zaczęło.
Tereska, życzymy Ci tego z całego serca!
Pierwszy z ambitnych planów Teresy na ten rok właśnie się spełnił – 27 lipca przebiegła ultramaraton w Karkonoszach. Wielkie gratulacje!
(167)